sobota, 22 kwietnia 2017

KARMA I WYPADKI
Jeśli pójdziemy w głąb prawdziwej natury karmy, będziemy lepiej rozumieć jak związane są zewnętrzne przyczyny z doświadczeniami i czynami we wcześniejszym życiu; jak również wszystkie wypadki, które nas obecnie dotykają. Aby to zrozumieć musimy przeniknąć głębiej całą naturę człowieka, wówczas zrozumiemy warunki, które są zawoalowane w naszym wnętrzu. Ludzie najczęściej przechadzają się w dwóch stanach: świadomym – kiedy nie śpimy i w nieświadomym – kiedy śpimy. 

W czasie snu fizyczne i eteryczne ciało jest porzucane przez ciało astralne i ego, a kiedy się budzimy następuje powrót ciała astralnego i ego do ciała fizycznego i eterycznego. 

Kiedy nie śpimy przeżywamy różne psychiczne doświadczenia: radości, smutki, ból, namiętności, włączamy wyobraźnię i pogrążamy się w podświadomości. 

Osoby wyżej rozwinięte wiedzą, że podczas snu jesteśmy otoczeni przez świat duchów, a w czasie czuwania w rzeczy i fakty świata materialnego i nasze zmysły.
Dlaczego nie wszyscy widzą świat duchowy?
Ponieważ w normalnym życiu, aby zobaczyć duchowe fakty i duchowe rzeczy otaczające nas na obecnym etapie rozwoju może to być dla człowieka w najwyższym stopniu niebezpieczne. Nie każdy jest gotowy na jego przyjęcie, ponieważ jest w tym świecie nie tylko siedziba aniołów lecz i innych niezwykłych istot i zjawisk, których człowiek jeszcze nie wybiera swoim umysłem. Dużo ludzi nadal nie jest w stanie przejść świadomie w duchowy świat, który nas otacza. Nasze ego jest bardzo blisko ziemi i jest w stanie rozeznać tylko te siły, które obejmują nasze zwykłe życie. Dla ego świadomy świat duchowy, który jest naszym prawdziwym domem nie istnieje, a to nie pozwala nam rozwijać swojego astralnego ciała. 

W nocy miewamy sny, albo je zapamiętujemy, albo zaraz po przebudzeniu pogrążamy się w naszym fizycznym i eterycznym ciele i je zapominamy. Kierujemy uwagę na zadania zewnętrzne, a sny uważamy za nocne marzenia, mary. Osoby, które natychmiast zastosują się do swojej wewnętrznej istoty rozważają swoje sny, które bywają dokładną odwrotnością sytuacji, która może wystąpić w czasie naszego czuwania; taka osoba potrafi wyczuć grunt pod własnymi nogami. 

Kiedy człowiek budzi się na wyższym poziomie wówczas sny stają się jawą. Wtedy doświadczamy proroczych snów. 

Osoby, które gaszą swoje ego i mocniej wnikają w swój wewnętrzny świat znajdują swoją wewnętrzną jaźń, pokonują wtedy swoje zewnętrzne pragnienia i wchodzą na drogę do wewnętrznej istoty ludzkiej, już nie działają za pomocą swojego ego, tylko przenikają przez niego wyższe siły, otwierają się na Światło Chrystusowe. Coraz mocniej wpływają w nich strumienie energii Chrystusowej, które odcinają ich namiętności, pożądania, chciwość, zawiść, dlatego Święty Paweł powiedział:
„Teraz już nie ja żyję, lecz żyje we mnie Chrystus.” 
(Gal. 2, 20)
Paweł powiedział słowa, które go dyskredytowały w oczach świata, zarzuty wobec niego były bardzo poważne i obciążały autorytet Pawła. Ludzie nie rozumieli jego słów, była to dla nich całkowita nowość. Tymczasem Paweł nie rezygnował tylko kładł na nich większy nacisk. Jego zdaniem wiara w Chrystusa wyzwalała z mocy grzechu i zła, zmieniała życie i los ludzi, i to co nie było wcześniej możliwe stawało się możliwe.
Nasz czas przebudzenia i zaśnięcia to nasze przeżycia ze świata materialnego i duchowego; i jacy jesteśmy na jawie wynika ze stanu naszych ciał: fizycznego, eterycznego, astralnego i mentalnego, w jaki sposób są one ze sobą połączone, rozbudzone. Wielu ludzi nadal śpi nawet na jawie, zbyt mocno zeszli do swojej cielesności. Człowiek powinien rozbudzić wszystkie swoje subtelne ciała, jest to konieczne do rozbudzenia prawdziwej ludzkiej natury. 

Większość z nas pamięta co się z nami działo od narodzin do chwili obecnej, jest to jedna z możliwych form świadomości, lecz obecna świadomość jest etapem wśród siedmiu różnych świadomości, które obecnie posiadamy i opracowana jest z trzech kolejnych etapów poprzedzających tą świadomość (obecne wcielenie). W następnym wcieleniu także pojawi się w nas forma utworzona z trzech ostatnich wcieleń (kolejnych świadomości). 

Taka świadomość, jaką mamy dzisiaj między narodzinami i śmiercią składa się z trzech ostatnich wcieleń. W naszych snach odnajdziemy różne wcześniejsze obrazy z naszych poprzednich wcieleń, niektóre będą chaotyczne, a nasza dzisiejsza świadomość często je odbiera jako zwykłe marzenia senne. Ale w umyśle człowieka są zapisane wrażenia z poprzednich wcieleń, a także obiekty, osoby, a nawet zwierzęta i rośliny. Poprzednie wcielenia chociaż mogą być mgliste i ciemne, jednak przebijają się do naszej obecnej świadomości. Wszystko to przenika z ciała astralnego, lecz kiedy to bywa rozluźnione to i nasze obszary są rozproszone. Bywa, że w poprzednich wcieleniach popełniliśmy przestępstwa, co będzie miało wpływ w naszym obecnym życiu, będzie miało to wpływ na ciało astralne, a człowiek, który je popełnił będzie pod wpływem ciemnych mocy. Oczywiście takie połączenie doprowadzi do poważnych zaburzeń w systemie człowieka.
Dlaczego tak się dzieje?
Kiedy ciało astralne przenika głębiej niż fizyczne i eteryczne powoduje, że nasze ego opada do dwóch dolnych zasad. Ciało astralne przeciska się do fizycznego i budzi w nim wiele elementów, w tym choroby. Choroba wynika z naszego ciała astralnego. Jeśli ciało astralne śpi w nas, jesteśmy zdrowi. Zdrowie to normalny proces snu ciała astralnego, dopóki śpi, ciało fizyczne funkcjonuje dobrze. Kiedy budzi się w nas inna świadomość, wówczas często mamy wyobraźnię, że coś nam się zdarzy, czegoś się boimy. Obserwuję ludzi chorych na raka, wielokrotnie zwierzają się, że ich choroba zaczęła się w chwili kiedy w ich ciele pojawił się znienacka silny ból, coś na wzór uderzenia kijem, rózgą, nagły szturchaniec... ból był nagły, silny i przejściowy, i chociaż ciało fizyczne jeszcze nie ukazuje żadnych zmian to jednak coś najwyraźniej tam się zdarzyło? Bywa, że choroba zostanie odkryta dopiero za rok lub później, ale ci ludzie są przeświadczeni, że właśnie była to jej pierwsza manifestacja. Podobnie jest w innych chorobach, budzimy się rano i czujemy, że coś jest z nami nie tak jak być powinno? Ból fizyczny mówi nam, że ciało astralne naciska na ciało fizyczne i eteryczne, zaczynamy czuć się nienormalnie. 

Także kiedy człowiek budzi się duchowo jego ciało przesiąknięte jest bólem, toteż nie można wnioskować, że ból i choroba idą w parze. Choroba ma inny charakter i nie każdej towarzyszy ból. Większość ludzi nie zauważa początku choroby, a szczególnie kiedy nie czują bólu. 

Kiedy nie czują bólu uważają się za zdrowych. Nie powinniśmy żyć pod takim złudzeniem, że ból i choroba chodzą parami. Także kiedy doświadczamy bólu robimy wszystko aby go unicestwić, a choroba dalej się rozwija. W takim przypadku należy ruszyć do pracy, ale nie gasić problem przez samo tłumienie bólu przeciwbólowymi prochami. 

Musimy pamiętać, że podczas naszego życia na ziemi, kiedy dodajemy własne ego do ciała astralnego i eterycznego spotykamy trzeci wyższy stopień świadomości i poprzez obecne doświadczenia reperujemy swoje poprzednie zaburzenia z poprzednich wcieleń. 

Jeśli ciało astralne wepchnie się zbyt głęboko w ciało fizyczne i eteryczne zaczynamy cierpieć na ciele, a w dodatku nasza duchowa świadomość robi się zbyt mglista lub całkowicie przykryta. Widać to już u ludzi z poziomu, którzy całkowicie ignorują swoje sny.
W chwili kiedy nasze ciało astralne jest wypychane z naszego ciała fizycznego, zaczyna wędrówkę w drugą stronę także czujemy w sobie ból, najczęściej całego ciała. Zaczyna budzić się w nas inna świadomość, zwracamy uwagę na sny i zaczynamy postrzegać własną duszę. Tutaj zaczynamy odbierać także ból duszy. Człowiek z reguły na początku nie zdaje sobie sprawy, że jego fizyczne i eteryczne ciała naciskają ciało astralne, tak samo jak wówczas kiedy to spada do ciała.... kiedy spadnie nagle – poczujemy silny gwałtowny ból, kiedy spada powoli, często nie czujemy bólu, ponieważ systematycznie się przyzwyczajamy do nowej sytuacji, a w miarę czasu ciało mdleje i już nic nie czujemy, dopiero kiedy ciało astralne poruszy się gwałtowniej poczujemy ból, niewygodę. 

To jest coś na wzór przygniecionego ciała i pozostawionego na dłuższy czas bez ruchu, kiedy to zauważamy bywa już niewładne, jest jak sparaliżowane i trzeba go przywracać do normalnego stanu. Kiedy przygniecionemu ciału chcemy nagle ulżyć pojawia się silny ból ...., wszystko w zależności do jakiego poziomu świadomości przebiło się ciało astralne. Tak spadanie jak i jego wycofanie, każdy jego ruch spowoduje ból. W chwili wycofania nasilają się nasze sny, pojawiają się wizje z poprzednich wcieleń i wzrasta ból. W tym czasie przeżyjemy kolejny raz wszystkie traumy jakie doświadczyliśmy w przeszłości, będzie to nie tylko ból fizyczny, ale również emocjonalny, toteż w tym okresie nikomu nie jest łatwo. Człowiek doświadcza przeróżnych zjawisk równocześnie, a to nie jest łatwe. Toteż przeżyje wielką frustrację, a to tylko nasz film życia cofa się i jest neutralizowana karma.
Ludzie w swojej normalnej świadomości, która jest tak ukształtowana, że człowiek nie może dojść do tego, że ciało astralne schodzi do ciała fizycznego, nie mają takiej wiedzy, a nawet nie chcą wiedzieć i szukają swoich rozwiązań zdrowotnych i nie tylko, u lekarzy i psychiatrów ... każde cierpienie z poprzednich okresów życia będzie w tym stanie mocniej wyciśnięte i nie pomogą łzy czy użalanie się nad sobą ... zazwyczaj człowiek w takim stanie szuka pomocy w świecie zewnętrznym, ale świat zewnętrzny sam nie pomoże jeśli człowiek blokuje swoje pola. Nikt za nas nie oczyści do końca karmy, może jedynie pomóc i dopóki nie zrozumiemy jej zasad możemy z wieloma karmicznymi problemami zmagać się dość długo. 

I tu najgorzej ma się sprawa z ludźmi niewierzącymi w reinkarnację, hamują wszystko w sobie w co wierzą: zwalają na choroby genetyczne wynikające z linii przodków, a swoje nieszczęścia na członków rodziny, znajomych i inne osoby ... wymyślą wszystko, aby tylko nie ruszyć własnej osoby i czekają na Boskie zmiłowanie. 

Niestety, to przychodzi niezbyt często toteż przenoszą swoje cierpienia, żale, choroby na następne życie, bo takie jest prawo karmy, które trzeba rozumieć. 

Nie tylko choroby uderzają w człowieka jako karmiczny proces, ale także zewnętrzne wydarzenia, np. wypadki. Często obciążamy za nie konto innych osób, szukamy winowajców, a tu się kłania „pani karma” i każe płacić pełną cenę za ewentualne szkody, które to my wyrządziliśmy naszym bliźnim i samym sobie. Bywa, że niektóre wypadki zatrzymują nas, kiedy wchodzimy na niewłaściwe drogi, odciągamy duszę coraz bardziej od harmonii.
Wielu ludzi pyta:
Czy śmiertelne wypadki, to skutek czegoś złego z poprzedniego życia?
Wypadki opierają się na prawie przyczyny i skutku. Te, które powodują cierpienia są zwykle przyczyną negatywnej karmy. Jednak nie wszystkie muszą być przeniesione z poprzednich wcieleń, np. jazda samochodem po spożyciu alkoholu, który powoduje utratę przytomności, a taka sytuacja stwarza „instant karmę”, może to być natychmiastowa śmierć w katastrofie. Jeśli człowiek doświadcza ciężkiego obrażenia ciała; pod wpływem bolesnego zdarzenia następuje szybkie dojrzewanie, które może zmienić negatywną karmę z przeszłości. 

Instant karma ma swoje indywidualne życie. Prowadzi do natychmiastowego rezultatu i nie tylko w wyżej wymienionym przykładzie - podczas wypadku samochodowego. Bywa, że komuś damy w twarz, a on nam natychmiast odda, podajemy komuś szklankę wody i on nam podaje szklankę wody, kłaniamy się komuś i ktoś się nam odkłania, kupujemy komuś prezent i ktoś także nam kupuje – jest to natychmiastowa neutralizacja; reakcja, która nie powoduje salda. Istnieje jeszcze karma „masa”, czyli klęski żywiołowe, katastrofy lotnicze, pociągowe, trzęsienia ziemi, powodzie, cyklony, itd. Konsekwencją tej karmy jest długi zasiew, ziarna kiełkują bardzo wolno, czasami są mocno opóźnione, dotyczą wielu istnień ludzkich. Ta karma jest niczym drzewa, które muszą długo rosnąć i długo dojrzewają ich nasiona. Trudno też ustalić kiedy ta karma miała początek, ale jedno jest pewne, ostatnie działanie usuwa z pamięci karmicznej wszystkie poprzednie zdarzenia, bez względu co by się nie wydarzyło. Wyniki tej karmy są bardziej gorzkie niż słodkie, a efekty tej karmy zazwyczaj czyszczą już woluntariusze, jednocześnie tworząc dla siebie dobrą karmę. Tutaj kłania się miłosierdzie.
Człowiek w swoim życiu powinien być niczym szachista, świadomy swojego działania, powinien umieć przewidzieć własne decyzje. Powinien nauczyć się unikać sytuacji, które prowadzą na obszary wysokiego ryzyka życia, nie wprowadzać swoich osobistych złożonych sytuacji, np. zdrady i tego wszystkiego co bywa w życiu trudne, a nawet niemożliwe do rozwiązania. 

Nasze życie jest proste i przewidywalne, toteż łatwo nim zarządzać w prosty sposób, w dodatku niedrogi. Należy nauczyć się także przyjmować takie życiowe sytuacje, które możemy kontrolować i kierować nimi sami. Jeśli widzimy, że coś idzie źle możemy sami przekierować własne problemy na inny tor i to natychmiast, aby zapewnić sobie równowagę życia. 

Proste życie sprawia, że znacznie łatwiej jest jasno uświadomić sobie wszystkie życiowe lekcje i można uczyć się ich szybciej, a w miarę własnego rozwoju jesteśmy bardziej przewidywalni; i tak powoli uczymy się rozwiązywać i złożone sytuacje. Z biegiem czasu rozwijamy naszą intuicję, która zaczyna nam pomagać w złożonych sytuacjach. Uczmy się od dzieci, które doświadczają wprzódy swojego domu, rodziców, od których dostają nauki o potencjalnych zagrożeniach. Kiedy rodzic widzi, że dziecko jest pojętnym uczniem wypuszcza go na głębsze wody, ale nadal obserwuje co to jego dziecko robi. Często widzimy, że rodzice muszą prowadzić swoje dzieci długo, szczególnie w obecnym świecie, który jest mocno złożony i dziecko nie umie sobie w nim poradzić, czasami z powodu ambitnych rodziców, którzy stawiają mu coraz wyżej poprzeczkę. Podobnie jest z nami i z Boską interwencją w naszym życiu.
Duchowa nauka zaczyna się w Domu Boga, w tym wiecznym Domu wiecznej miłości i rozkoszy i kto oddaje się w Jego ręce nadchodzi czas, że szybciej przytomnieje, dojrzewa i umie zarządzać swoim życiem. 

Każdy człowiek musi uczyć się tworzyć własną karmę i rozpuszczać wszystko to, co w niej jest negatywne lub niepotrzebne. Jeśli idziemy razem z Bogiem zaliczymy to szybciej. 

Wszyscy musimy nauczyć się odpowiedzialności za swoje działania i starać się nie robić niczego co bezużyteczne lub przestarzałe, czego w życiu nie chcemy. Nauczmy się robić rzeczy użyteczne, umiejmy nimi zarządzać we własnym życiu, środowisku, umiejmy się komunikować z innymi ludźmi. Bóg chce, abyśmy byli dyrektorami własnego życia, po to dał nam wolną wolę, toteż nie czekajmy aż On zrobi za nas wszystko. Traktujemy Go tylko jako przewodnika, doradcę, opiekuna, obrońcę; wolna wola to nasza wolność, w tym również do szczęścia wiecznego i nieskończonego. 

I ciesz się wolnością, ale pamiętaj, jeśli źle postawisz nogę na swojej drodze to będzie dla ciebie jak mydlana bańka ... szybko możesz ją stracić.

poniedziałek, 10 kwietnia 2017

Dobry słuchacz zawsze zachowuje tajemnicę - Jedną z oznak pogłębiającej się przyjaźni jest powierzanie Ci przez innych swoich sekretów. Krok po kroku odbierasz cząstki informacji, które, gdybyś je ujawnił,
mogłyby zaszkodzić twojemu partnerowi. Wobec tego czeka on i sprawdza, jak postępujesz z jego tajemnicą. Jeżeli "obchodzisz się" właściwie z powierzonym sekretem, oddycha z ulgą i mówi więcej o sobie.
Wobec tego naczelną zasadą dla każdego, kto pragnie głębokiej przyjaźni jest: trzymać język za zębami. Nie ma takiej rzeczy, która by szybciej odpychała innych od nas, jak odkrycie, że ujawniliśmy ich sekrety, które nam powierzyli.
Jeżeli jesteś jak przedziurawiona dętka, inni wkrótce się o tym dowiedzą. Opowiadając innym rzeczy powiedziane tylko tobie, od razu przyrównujesz się do ludzi określanych mianem konfidentów. Nie trzeba być bardzo inteligentnym, żeby dojść do wniosku, że jeżeli powtarzasz swojemu rozmówcy tajemnice innych, to wkrótce i jego sekrety spotka ten sam los.
Żeby więc móc stać się powiernikiem danej osoby, nie należy nikomu mówić, że jest się już kimś takim dla kogoś innego. Niektórym z nas przychodzi to niełatwo, ponieważ nasza potrzeba bycia aprobowanym popycha nas do pokazania innym, że są ludzie, którzy nam wierzą. Trzeba tutaj jednak uważać: szybko może się okazać, że nikt nam nie ufa.
Pewien mężczyzna wychodził pijany z baru i omal nie przewrócił napotkanego przypadkowo pastora.
"O, pastorze, przykro mi, że widzi mnie pan w takim stanie. - Hm, nie wiem, dlaczego miałoby być ci przykro, że JA widzę cię takiego. W końcu teraz przecież Pan Bóg patrzy na ciebie, nieprawdaż? - Tak, odpowiedział pijany - ale On nie jest takim plotkarzem, jak pan, pastorze".

Fragment książki Alan Loy McGinnis „Sztuka Przyjażni”


Dobry słuchacz oszczędnie szafuje radami - W czasie ciemnych dni wojny, Lincoln napisał do starego przyjaciela i kolegi, prawnika, Lepnarda Swetta w Springfield, prosząc go o przyjazd do Waszyngtonu. Napisałmu, że ma jakieś kłopoty, o których chciałby z nim porozmawiać.
Swett pospieszył do Białego Domu i Lincoln mógł rozmawiać ze swym przyjacielem przez kilka godzin na temat proponowanej proklamacji zniesienia niewolnictwa. Przedyskutował wszystkie argumenty za i przeciw, a potem przeczytał listy i artykuły z prasy, w których jedni potępiali go za to, że jeszcze nie uwolnił niewolników, a inni robili to samo z obawy, że on tych niewolników uwolni. Prowadził rozmowę aż do późnego wieczora, potem uścisnął dłoń swego przyjaciela i odesłał go z powrotem do Illinois, nie zadając ani jednego pytania w tym względzie. Lincoln cały czas mówił sam. Zdawało się, że rozjaśnia mu to umysł. "Wydawało mi się, że po tej wielogodzinnej przemowie Lincoln poczuł się jakby lżej" - powiedział potem Sweet. On nie oczekiwał porad. On po prostu potrzebował przyjacielskiego i uważnego słuchacza, przy którym mógłby zrzucić ciężar z serca.
Eksperci w sprawach dotyczących miłości są bardzo ostrożni w udzielaniu porad. Kiedy ludzie przychodzą do ciebie ze swoimi problemami, może zdawać się, że poszukują rady. Ale często zdarza się, że podziękują ci już za uważne wysłuchanie ich. Dzięki tobie bowiem wyrzucają z siebie swoje problemy na stół między wami i sprawy stają się na tyle jasne, że sami potrafią podjąć własne decyzje.
W przypadku ludzi młodych należy bardzo uważać na to, by poprzez oferowanie nadmiernej ilości porad nie przerwać rozmowy w ogóle. Philip Wylie, pisarz amerykański, analizując problem konfliktu pokoleń mówi:
"Podstawowe narzekania młodych Amerykanów... nie dotyczą hipokryzji, kłamstw, błędów i problemów, które odziedziczyli. Ich problemem jest natomiast to, że nie mogą, czy też nie potrafią rozmawiać z dorosłymi ... Dochodzę do wniosku, że olbrzymia większość naszych dzieci nigdy nie doznała prawdziwej przyjaźni ze strony choćby jednej dorosłej osoby. Dlaczego? Na to pytanie mamy tylko jedną odpowiedź: ich wysiłki zmierzające do dogadania się z nami, niezmiennie i zawsze spełzają na niczym".

Fragment książki Alan Loy McGinnis „Sztuka Przyjażni”

sobota, 15 października 2016

Nie mogę być częścią świata, gdzie mężczyźni ubierają swoje żony jak prostytutki, pokazując wszystko, co powinno zostać ukryte, gdzie nie ma pojęcia honoru i godności, gdzie rzadko można polegać na kimś, kto mówi, że coś obiecuje.
Gdzie kobiety nie chcą mieć dzieci, a mężczyźni nie chcą zakładać rodzin.
Gdzie frajerzy wierzą, że odnieśli sukces, siedząc rozparci za kierownicami limuzyn ich ojców, gdzie ojcowie mający iluzję władzy, próbują udowadniać ci, że jesteś nikim.
Gdzie ludzie fałszywie deklarują wiarę w Boga z kieliszkiem w ręku i brakiem zrozumienia podstaw, tego w co wierzą.
Gdzie pojęcie zazdrości jest uważane ze słabość, a skromność jest wadą.
Gdzie ludzie zapominają o miłości, szukając najlepszej opcji dla siebie, a nie człowieka w człowieku.
Gdzie ludzie wydają ostatnie pieniądze na swój samochód, nie szczędząc środków ani czasu, a sami są tak słabi, że sądzą iż to drogie cacko ukryje ich słabość.
Gdzie chłopcy tracą ciężko zarobione przez rodziców pieniądze w klubach, a dziewczyny kochają ich za to.
Gdzie nie można odróżnić kobiet od mężczyzn, a nazywane jest to „wolnością wyboru”, zaś idących tradycyjną ścieżką nazywa się upośledzonymi despotami.
Ja wybieram swoją drogę, jest mi tylko przykro, że nie znalazłem zrozumienia, wśród ludzi, na których naprawdę mi zależało.

- Keanu Reeves

poniedziałek, 10 października 2016

Bajka o Miłości i Szaleństwie
Powiadają, że pewnego razu spotkały się na Ziemi wszystkie uczucia i cechy ludzkich istot.
I tak: Gdy Znudzenie ostentacyjnie ziewnęło po raz trzeci, Szaleństwo, jak zwykle obłędnie dzikie, zaproponowało: - Pobawmy się w chowanego!
Intryga, niezmiernie zaintrygowana, uniosła tylko lekko brwi, a Ciekawość, nie mogąc się powstrzymać, spytała z typowym dla siebie zainteresowaniem:
- W chowanego? A co to takiego?
- To zabawa - wyjaśniło żywo Szaleństwo - polegająca na tym, iż ja zakryję sobie oczy i powoli zacznę liczyć do miliona.
W międzyczasie wy wszyscy dobrze się schowacie, a gdy skończę liczyć, moim zadaniem będzie was odnaleźć.
Pierwsze z was, na którego kryjówkę trafię, zajmie moje miejsce w następnej kolejce.
Podekscytowany Entuzjazm zaczął tańczyć w towarzystwie Euforii, Radość podskakiwała tak wesoło, iż udało się jej przekonać do gry Wątpliwość, a nawet Apatię, której nigdy niczym nie dało się zainteresować.
Jednakże nie wszyscy chcieli się przyłączyć.
Prawda wolała się nie chować, w końcu i tak zawsze ją odkrywano.
Duma stwierdziła, że zabawa jest głupia, ale tak naprawdę w głębi duszy gryzło ją, iż pomysł wyszedł od kogo innego.
Tchórzostwo z kolei nie chciało ryzykować.
- Raz, dwa, trzy - zaczęło liczyć Szaleństwo.
Najszybciej schowało się Lenistwo, osuwając się za pierwszy lepszy napotkany kamień.
Wiara pofrunęła do nieba, a Zazdrość ukryła się w cieniu Triumfu, który z kolei wspiął się o własnych siłach hen!
Na sam szczyt najwyższego drzewa.
Wspaniałomyślność długo nie mogła znaleźć dla siebie odpowiedniego miejsca,
gdyż wszystkie kryjówki wydawały się jej idealne dla przyjaciół: krystalicznie czyste jezioro było wymarzonym miejscem dla Piękności, dziupla - w sam raz dla Nieśmiałości, motyle skrzydła stworzono dla Zmysłowości, powiew wiatru okazał się natomiast najlepszy dla Wolności.
W końcu Wspaniałomyślność schowała się za promyczkiem słońca.
Z kolei Egoizm znalazł sobie, jak sądził, wspaniałe miejsce: wygodne i przewiewne, a co najważniejsze - przeznaczone tylko, tylko dla niego.
Kłamstwo schowało się na dnie oceanów, a może skłamało i tak naprawdę ukryło się za tęczą? Pasja i Pożądanie w porywie gorących uczuć, wskoczyli w sam środek wulkanu.
Niestety wyleciało mi z pamięci, gdzie skryło się Zapomnienie, lecz to przecież mało ważne.
Gdy Szaleństwo liczyło dziewięćset dziewięćdziesiąt dziewięć tysięcy dziewięćset dziewięćdziesiąt dziewięć
Miłość jeszcze nie zdołała znaleźć sobie odpowiedniego miejsca.
W ostatniej chwili odkryła jednak zagajnik dzikich róż i schowała się wśród ich krzaczków.
- Milion - krzyknęło na końcu Szaleństwo
i dziarsko zabrało się do szukania.
Od razu, rzecz jasna, odnalazło schowane parę kroków dalej Lenistwo.
Chwilę potem usłyszało Wiarę rozmawiającą w niebie z Panem Bogiem.
W ryku wulkanów wyczuło natomiast obecność Pasji i Pożądania.
Następnie, przez przypadek, odnalazło Zazdrość, co szybko doprowadziło je do kryjówki Triumfu.
Egoizmu nie trzeba było wcale szukać, gdyż jak z procy wyleciał ze swej kryjówki, kiedy okazało się, iż wpakował się w sam środek gniazda dzikich os.
Trochę zmęczone szukaniem Szaleństwo przysiadło na chwilę nad stawem i w ten sposób znalazło Piękność.
Jeszcze łatwiejsze okazało się odnalezienie Wątpliwości, która, niestety, nie potrafiła się zdecydować, z której strony płotu najlepiej się ukryć.
W ten sposób wszyscy zostali znalezieni: Talent wśród świeżych ziół, Smutek - w przepastnej jaskini, a Zapomnienie... cóż, już dawno zapomniało, iż bawi się w chowanego.
Do znalezienia pozostała tylko Miłość.
Szaleństwo zaglądało za każde drzewko, sprawdzało w każdym strumyczku, a nawet na szczytach gór i już, już miało się poddać, gdy odkryło niewielki różany zagajnik.
Patykiem zaczęło odgarniać gałązki...
Wtem wszyscy usłyszeli przeraźliwy okrzyk bólu.
Stało się prawdziwe nieszczęście!
Różane kolce zraniły Miłość w oczy.
Szaleństwu zrobiło się niezmiernie przykro, zaczęło prosić, błagać o przebaczenie, aż w końcu poprzysięgło zostać przewodnikiem ślepej z jego winy przyjaciółki.
I to właśnie od tamtej pory, od czasu, gdy po raz pierwszy bawiono się na Ziemi w chowanego, Miłość jest ślepa i zawsze towarzyszy jej Szaleństwo.
M.Podleśny

niedziela, 9 października 2016



Emocje, a przemiany.
Rodzice i dziadkowie często mówią: „Jesteś brudny!", „Jaki niegrzeczny
chłopczyk!", „Jaki grzeczny chłopczyk!", „Moje cudo", „Mój
ty mały mężczyzno!" itd. Jakie więc będą wyobrażenia dziecka? Jest:
brudny i niegrzeczny, i grzeczny, i mały, i dorosły. NARAZ. JEDNOCZEŚNIE,
jeśli nie chce dostać „rozdwojenia jaźni".
W wyniku takich oddziaływań wychowawczych pojawia się lęk
przed sklasyfikowaniem siebie przez innych jako człowieka „szalonego",
„nienormalnego", który to lęk jest u większości ludzi niesłychanie
silny. On blokuje możliwość radosnego przeżywania. Nawet w domowym
zaciszu. On też wyzwala przerażenie na myśl o samopoznaniu.
Przecież lepiej wierzyć, że „ze mną wszystko w porządku". Wydaje się
to pozytywne, a ukrywa tylko pomieszanie. Może słyszałeś taką wypowiedź:
„Kocham ciebie, ty mały chuliganie"? Przecież to takie milutkie
dla ucha! Jeżeliby jednak przyjrzeć się, to zarazem wypowiedziano: lubię
i nie lubię, w jednym zdaniu. Czy więcej trzeba, by przedstawić
pomieszanie w wyobrażeniach i możliwość jednoczesnego wyobrażania
SOBIE DWÓCH PRZECIWSTAWNYCH SOBIE RZECZY?
Na co dzień wchodzimy najczęściej w to, co znamy, z czym
umiemy się obchodzić, ponieważ czujemy się wtedy bezpieczniej.
Złość, nienawiść, agresja, zazdrość? Niektórzy lubią je czuć.
Czy pozwalasz sobie je przeżywać? Są to niszczące uczucia, jeśli nie
umiesz z nimi się obchodzić. Możesz cierpieć z ich powodu (nie wiedząc,
co robić w takich sytuacjach). Ja to nie emocje, które są we
mnie. Ja jestem miłującą Jaźnią. Mogę wtedy np. rozmawiać z człowiekiem,
który mówi, że mnie nienawidzi. Mogę odczuwać nienawiść,
mówić o niej, a jednocześnie nie być agresywnym wobec niego.
Mogę uwalniać się od agresji.
Uczucia i emocje są potrzebne NASZYM WYOBRAŻENIOM.
Bez uczuć i emocji nasza kreacja nie działałaby. Warto więc nauczyć
się je świadomie wywoływać. Emocje są zależne od naszych decyzji.
Możemy mieć nad nimi pełną władzę dzięki świadomej wizualizacji.
Wymaga to jednak nieustannej aktywności i uważności. To po
pewnym czasie męczy. Emocje poznajemy po to, żeby móc je bezpiecznie
porzucić, gdy już nie spełniają funkcji inspiracyjno-poznawczych.
Uczucia i emocje raz są klasyfikowane jako korzystne, innym
razem jako przeszkadzające. Jednak bez względu na to, jak je
oceniamy, mają wpływ na jakość naszego życia, gdyż w sposób bezpośredni
wiążą się z wyobrażeniami.
Przypatrzmy się przykładom:
• Okrucieństwo - często wynika z błędnych wyobrażeń o miłości:
„Czasami trzeba zranić kogoś dla jego dobra. Bywa to konieczne
nawet wobec osób, które najmocniej kochamy". Okrucieństwo nie jest
potrzebne. Przecież istnieje wsparcie energią miłości.
• Gniew - często ludzie myślą, że pod wpływem gniewu ranią
innych, poniżają, „sieją wiatr, a zbierają burzę". Gniew sam w sobie
ie jest ani dobry, ani zły. Po prostu jest niską wibracją. Tak jak wszystkie
inne emocje. Czy użyję go tak, czy inaczej, zależy od moich
tencji i umiejętności. Gdy poznam przyczynę emocji i pokażę ją sobie
i innym, niepotrzebne mi będzie wyżywanie się,
czyli destrukcyjny sposób wyrażania gniewu. Po prostu porzucę go.
• Złość jest reakcją na poczucie zagrożenia, a ono nie musi mieć
nic wspólnego z rzeczywistością; raczej wynika z domniemań.
Jeśli domniemaniom nadasz odpowiednią moc, wówczas one się
zmaterializują. Podobnie możesz mieć wyobrażenie, że zasługujesz na
poniewieranie, że ktoś chce tobą poniewierać.
Przeciętny człowiek chce potwierdzić własne wyobrażenia.
Wydaje się to mądre. W swoich wyobrażeniach człowiek czasem staje
się atrakcyjniejszy, gdy czuje się przesycony emocjami. Sięga wówczas
do głębi swej „złożoności emocjonalnej".
Wyobraża sobie, że bez emocji by go nie było. Emocja to ŻYJACE
WSPOMNIENIE TEGO, CZEGO NIE ZROBIŁEŚ do końca. Nie
jest spontaniczna, a więc MA PRZYCZYNĘ. Wielu myśli jednak, że
emocjonalne przeżywanie uniesień jest spontanicznością.
Kto postępuje pod wpływem emocji, najczęściej poddaje im swoją wolę.
Przez rozwijanie emocji zmniejsza świadomość Boskiej doskonałości swej
istoty.
Wyrażanie tej samej emocji może siać spustoszenie agresją lub
wsparte świadomą działalnością umysłu i czystymi intencjami
uleczać relacje między ludźmi. To, jaki sposób reakcji wybierzesz,
zależy od ciebie. Bądź więc świadomy, choć może na początku nie
będziesz wiedzieć, jak wyrazić emocje w sposób konstruktywny. Jednak
wystarczy sama intencja, aby powoli zmieniać sposób przeżywania,
a intuicja wskaże drogę.
Głębokie odczuwanie niesie z sobą uświadomienie i możliwość
ponownego wyboru, a przede wszystkim otwiera nas na odczuwanie
wyższych uczuć.
Ludzie, którzy nie radzą sobie z uczuciami, traktują wszystko,
co wychodzi poza ramy ich wyobrażeń, jako atak na siebie. Czy daje
to możliwość przeżywania radości bez przyczyny? Spięte ciało nie
ma możliwości przesyłania energii miłości, a uzależnienie od spełniania
warunków zamyka człowieka w kręgu zadowolenia i przykrości.
A czułość, delikatność, radość, wesołość? Czy je odczuwasz?
Czy umiesz je uzewnętrznić, wyrazić? Czy gdy je przeżywasz, emanują
z ciebie tak, że inni to zauważają? Czy zauważyłeś barierę,
przez którą nie wychodzą na zewnątrz twoje emocje i uczucia?
Emocje są związane z niskimi wibracjami. Emocje to spadek
z przeszłości. Wyrażanie emocji to emanacja energii według dawnego
wzorca. Chcesz działać TAK JAK WTEDY. Po prostu niesie cię fala
emocji, a one zawsze chybiają. Tu widać wielki wpływ tych wzorcow
na twoje życie i działanie.
Niezdolność do odczuwania pozytywnych uczuć stawia bariery
kreacji- Stawia je, ponieważ pozytywne treści wiążą się jednoznacznie
z pozytywnymi uczuciami. Zamknięcie się w kręgu emocji powoduje,
że twoje kreacje (świadome bądź nieświadome) stwarzają ci
kiepskie warunki życia.
Dostrajanie się do wyższych poziomów wibracyjnych
świadomości skutecznie od nich uwalnia.


Tekst pochodzi z książki:

B. Augustynowicz i L. Żądło "Związki miłości na ścieżce samorealizacji"


niedziela, 13 marca 2016

Wirus nienawiści i agresji

To zadziwiające jak łatwo dajemy sobą manipulować. Bezwolnie pozwalamy kierować swoim zachowaniem. Manipulacja zaczyna się od tego co mamy kupować w sklepie i jak mamy się ubierać, a kończy na tym co mamy myśleć. Socjotechniki są tak zaawansowane, że dają pozór wolności wyboru. Przecież nikt ci nic nie każe, sam chcesz, sam decydujesz. Tak, tylko, że nie masz pojęcia dlaczego.
To ideał. Tak zmanipulować człowieka, aby był przekonany o swoich racjach i aby sam działał na korzyść manipulatora wierząc, że działa dla własnego dobra.
Może ktoś pamięta genialnego wirusa, było to wiele lat temu. Przychodziła do ciebie wiadomość mejlowa od znajomego (on ją sam rzeczywiście wysyłał), w której ostrzegał cię, że pojawił się bardzo niebezpieczny trojan w sieci, że może nawet nie wiesz, że go masz. Czeka sobie uśpiony w twoim komputerze na odpowiedni moment, by się uaktywnić i zniszczyć całkowicie twardy dysk. To jest niewinny plik, który nazywa się… (tu była podana jakaś nazwa z dziwnym rozszerzeniem) i jest w… (tu było podane miejsce gdzie się usadowił). Sprawdź czy jest już u ciebie, jeśli tak, to czym prędzej go wykasuj! – I co robiłeś? Szybko zaglądałeś do podanego miejsca i nerwowo zerkałeś, czy czasem coś takiego u ciebie nie czai się… O Boże – jest! Drżącą ręką kierujesz kursor w ten (dokładnie taki jak podany w mejlu) plik, zaznaczasz, usuwasz, i uffff… po sprawie. Co za szczęście! Aaaa…! Jeszcze trzeba usunąć z kosza… No teraz, to już na sto procent. Jesteś uratowany! Kawał dobrej roboty! Nie wiesz jak odwdzięczyć się przyjacielowi… Jasne, otwierasz pocztę i wysyłasz ostrzeżenie do wszystkich zapisanych znajomych. Teraz ty możesz kogoś uratować, natychmiast stajesz się małym bohaterem we własnych oczach… Majstersztyk, mistrzostwo świata manipulacji! Po prostu usunąłeś sobie dość ważny plik systemowy, bez którego twój komputer będzie miał teraz problem poprawnie funkcjonować… I jeszcze zachęciłeś innych, by zrobili dokładnie to samo. A manipulator pęka ze śmiechu, wszystko co zrobił, to stworzył nieprawdziwą informację, ludzie sami sobie wyrządzili krzywdę.
Teraz dzieje się tak samo, a nawet jeszcze gorzej, wirus sieje jeszcze większe spustoszenie, atakuje nasze serca. Widzę, jak moi znajomi udostępniają na portalach społecznościowych pod wpływem silnych emocji zdjęcie z jakimś tekstem, albo link do jakiejś strony. Jest „njus!” i trzeba szybko puścić go dalej, podzielić się nim ze znajomymi, często naprędce dopisują komentarz „co za bydło…”, „kto by się po nim spodziewał…” „powinno się wymordować…” itede, itepe… I tak rodzi się w nas nienawiść. W efekcie dzielimy się na dwa obozy: „był Bolkiem” i „nie był Bolkiem”, „Owsiak jest złodziejem” i „Owsiak nie jest złodziejem”, „KOD to faszyści” i „KOD to patrioci”, „PiS” i „PO”, „katolicy” i „muzułmanie”, lepszy i gorszy sort. To podział na MY i ONI, na ŚMIERĆ i ŻYCIE… Wystarczy mała iskierka i skaczemy sobie do gardeł… Ludźmi podzielonymi łatwiej sterować.
Blow Your Mind
A sprawdziłeś, Drogi Przyjacielu, wiadomość którą przekazałeś dalej? Podejrzewam, że 100 razy na 100 nie sprawdziłeś. No bo jak? Przecież nie byłeś, nie widziałeś, nie wiesz. Wystarczyło zmanipulować Twoje emocje i stajesz się czyimś narzędziem, działasz w czyimś interesie, a może nawet narażasz się dla czyichś celów? Może tracisz przyjaciół? Może podnosisz głos na bliskich?… W imię czego? Może nieprawdy?… I kto ma rację? Ten kto głośniej krzyczy? Ten kto jest silniejszy? A może większość? Policzmy głosy… Hitler też miał większość… Stajesz się Przyjacielu orędownikiem kłamstwa, bojownikiem o iluzję. Nie ma czasu na głębszą refleksję, wszakże wszędzie widzisz dowody na słuszność Twojej idei. Świat staje się czarno-biały. Twój jest rzecz jasna biały. Zatem toczysz szlachetny i zaciekły bój ze znienawidzonym wrogiem, a każdy z was dałby się poćwiartować za swoją zmanipulowaną prawdę. Wybucha konflikt, wojna, bo nienawiść rodzi agresję.
I tak sami siebie wyniszczymy. Tutaj nie będzie wygranych. Sami sobie wykasujemy przyjaciół najpierw na fejsbuku potem w realu. Sami sobie wykasujemy szacunek, sami sobie wykasujemy zaufanie, przyjaźń, radość, cierpliwość, sami sobie wykasujemy współczucie, zrozumienie, wolność, sami sobie wykasujemy miłość…
Jeśli Przyjacielu, będziesz mieć okazję rzucić w kogoś emocją, może chwilę przed tym zadaj sobie pytanie: czy Twoją emocję uruchomiła myśl oparta na faktach? Jesteś pewien? A jeśli nie znasz faktów – może zamilcz, może pomyśl. Może zaatakował Cię wirus nienawiści i agresji?… Otwórz głowę, wsłuchaj się w serce – czy to Miłość, czy oddałeś umysł w cudze ręce?